reklama
kategoria: Muzyka
12 wrzesień 2019

ANVIL: ściana ognia

zdjęcie: ANVIL: ściana ognia / fot. nadesłane
fot. nadesłane
Rozmowa ze Steve`em„Lipsem” Kudlovem
REKLAMA
Tytuł waszej nowej płyty brzmi Anvil Is Anvil. Czym Anvil jest dla ciebie?

Jestem nierozerwalnie związany z zespołem, a zespół ze mną. Gram w nim całe życie... No, może połowę, bo dobiegam sześćdziesiątki.

Czy pozycję zespołu wzmocnił świetny film biograficzny Story Of Anvil z 2008 roku? 

O tak. Ten film i bardzo udana płyta This Is Thirteen dały nam ogromnego kopa. Pojawiło się nowe pokolenie fanów, a właśnie oni są siłą napędową każdego zespołu. Jesteśmy niemal nieustannie w trasie, a przerwy robimy właściwie tylko na nagrywanie płyt. Prawda, niektórzy mówili, że Anvil będzie wielki jak AC/DC, ale mi nigdy nie przeszło to przez myśl. Jestem spełnionym, szczęśliwym człowiekiem.

Na Anvil Is Anvil wyjątkowo blisko wam do Motörhead, co wyraźnie słychać w szybkich numerach It’s Your Move, Runaway Train czy Ambushed. 

Ja w It’s Your Move słyszę wyłącznie Anvil, a konkretnie wpływ Ooh Baby z naszej pierwszej płyty Hard’n’Heavy z 1982 roku. Runaway Train rzeczywiście ma w sobie coś ze stylu Motörhead. Chociaż bardziej wzorowałem się na Deep Purple, na których z kolei wychował się Lemmy. Dziś nie wydzieram się jak przed laty, mój głos się obniżył, nie próbuję więc już robić Gillana, stąd może bliżej mi do Lemmy’ego. Z drugiej strony mam wrażenie, że zawsze powinienem śpiewać tak jak teraz. Gdy słucham starych utworów Anvil, zastanawiam się, po cholerę tak forsowałem głos (śmiech)? Przecież to samo można zaśpiewać inaczej, a efekt pozostaje ten sam.

A co ze starymi numerami, jak 666, które wykonujecie przecież na koncertach?

Widzisz, 666 po raz pierwszy od 30 lat nie znalazło się w naszej setliście. I nie chodzi tylko o moje warunki, ale również o brak drugiej gitary w składzie, a także potrzebę zmian. Używaliśmy tych samych numerów na otwarcie czy zakończenie tak długo... Oczywiście gramy wciąż nasz hymn Metal On Metal, March Of The Crabs, Winged Assassins albo Mothra, ale zamiast kilku standardowych numerów wrócimy do rzeczy z pierwszej płyty, których nigdy nie wykonywaliśmy na żywo. Wykonamy na przykład Ooh Baby. Albo Free As A Wind z Forged In Fire. Mamy zamiar zagrać też Die For A Lie, Zombie Apocalypse i Daggers And Rum z Anvil Is Anvil.

Właśnie, dlaczego w korsarskim Daggers And Rum zdecydowałeś się pójść tropem mistrzów pirackiego metalu z Running Wild?

Stary, ja nie znam Running Wild! Nie wiedziałem nawet, że istnieją. Gdy pierwszy raz ktoś ich wspomniał przy okazji Daggers And Rum, zastanawiałem się dlaczego pytają mnie o utwór Running Wild Judas Priest (śmiech). Utwór o piratach stworzyłem na zamówienie, do sztuki, w której brałem udział. Muzyka nie została ostatecznie wykorzystana w teatrze, ale ja wystąpiłem jako Kapitan Snarls. Może powinienem posłuchać Running Wild, ale właściwie po co, skoro mamy swoje Daggers And Rum?

Macie nowego basistę, Chrisa Robertsona. Pokaz jego możliwości to Up, Down, Sideways, gdzie wyeksponowanych zostało wiele jego ekspresyjnych zagrywek. 

Chris jest fenomenalny. Gra palcami, ale nie tylko opuszkami, bo używa też paznokci, dzięki czemu można odnieść wrażenie gry kostką. Poza tym fenomenalnie współgra z perkusją Robba (Reinera − przyp. łw), razem dodają do muzyki Anvil dodatkowe nuty, budują przestrzeń. To już nie tylko sekcja rytmiczna. Gdy Chris przyszedł na przesłuchania, powiedzieliśmy mu: Graj, co chcesz i momentalnie pokazał, na co go stać. Wniósł bardzo dużo do Anvil. Może tylko ja to dostrzegam, ale radzę zwrócić na niego uwagę.

Zgodzisz się ze stwierdzeniem, że Fire On The Highway to jedna z najbardziej agresywnych kompozycji Anvil? 

Na tej płycie to zdecydowanie najostrzejszy numer, ale mieliśmy już kilka takich. Historia, którą opowiadam, wydarzyła się naprawdę. Byliśmy w trasie, jechaliśmy autostradą przez Teksas, aż nagle naszym oczom ukazała się ściana ognia − szok. Opisałem tę sytuację, więc utwór musiał być naprawdę ostry. A muzycznie wzorowałem się na Thin Lizzy. Jestem wielkim fanem Thin Lizzy i użyłem tu podobnych akordów jak oni w  Boogie Woogie Dance. Przyznaję się (śmiech). Ale stworzyłem na tej podstawie coś zupełnie innego. Z drugiej strony dla mnie najważniejszym zespołem w historii metalu był, jest i będzie Black Sabbath. Jego wpływ też słychać w naszej muzyce. Na Anvil Is Anvil najwyraźniej w Zombie Apocalypse.

Zombie Apocalypse powstało pod wpływem filmów grozy spod znaku Świtu żywych trupów? 

Nie, szczerze mówiąc nie przepadam za takimi horrorami. Inspiracją był riff, bardzo ciężki, wolny, złowrogo brzmiący. A co jest bardziej mroczne i ociężałe niż maszerujący zombie? Oto cała historia.

W utworach takich jak Die For A Lie wyrażasz sprzeciw wobec zorganizowanej religii. 

Każda religia stawia jej wyznawców wyżej od pozostałych, więc każda religia tworzy podziały, a co za tym idzie − wrogość. Powinniśmy wierzyć w ludzkość, a nie zabijać się wzajemnie. Dlatego ja wybrałem muzykę, która jednoczy. Rock’n’roll to sens naszego istnienia, nasza religia.

Niebawem przyjedziecie znowu do Polski – zagracie 10 marca w Warszawie u boku U.D.O. wykonującego repertuar Accept. A jakie wspomnienia zachowaliście z pierwszej wizyty w naszym kraju, w 2014 roku? 

Przyjęcie mieliśmy znakomite i mam nadzieję, że będzie równie fajnie, albo nawet lepiej. Ale pierwszą wizytę w Polsce zapamiętałem też z zupełnie innego, poważniejszego powodu. Otóż odwiedziliśmy wtedy obóz koncentracyjny w Oświęcimiu. Wstrząsające przeżycie. Ojciec Robba był tam więźniem, przeżył i można powiedzieć, że dzięki temu Anvil w ogóle istnieje. Dla nas wizyta w Oświęcimiu była zatem jak ponowne odkrycie samych siebie. Nauczyliśmy się bardzo wiele o historii... Wiesz, moja rodzina też ma polskie korzenie. Wyemigrowali w latach 30., a moje pełne nazwisko brzmi Kudłowicz...

Rozmawiał: ŁUKASZ WEWIÓR

Wywiad ukazał się w numerze „Teraz Rocka” z marca 2016 roku. Obecnie w sprzedaży dostępny jest wrześniowy numer pisma, w którym redakcja sporo miejsca poświęciła takim wykonawcom jak: Tool, Ian Gillan, Pink Floyd, Prophets of Rage czy Soen. Pismo dostępne jest w kioskach w całej Polsce oraz na stronie TerazMuzyka.pl.
PRZECZYTAJ JESZCZE
pogoda Łomża
2.4°C
wschód słońca: 07:43
zachód słońca: 15:24
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Łomży

kiedy
2024-12-30 18:00
miejsce
Golden Club, Łomża, al. Legionów 54
wstęp biletowany
kiedy
2025-01-05 18:00
miejsce
Sala Koncertowa Filharmonii...
wstęp biletowany
kiedy
2025-01-07 19:00
miejsce
Sala Koncertowa Filharmonii...
wstęp biletowany
kiedy
2025-01-08 19:00
miejsce
Sala Koncertowa Filharmonii...
wstęp biletowany